Jakiś czas temu opisałam 5 nieoczywistych błędów home stagingu, które można popełnić. Przeczytasz o nich tutaj. Branża home stagingu w Polsce zyskuje na popularności, a co za tym idzie pojawiają się kolejne błędy.
Zapraszam do przeczytania drugiej części opowieści o błędach.
Czym się różni stylizacja instagramowa od stylizacji nieruchomości na sprzedaż? Celem. Gdy w sklepie na Insta widzimy pięknie wystylizowaną sypialnię, a tam pod łóżkiem stoją milutkie papcie – od razu pragniemy je mieć. Wiemy, że są NOWE i że jest to prezentacja produktu. Natomiast, gdy te same kapcie pojawią się w ogłoszeniu nieruchomości na sprzedaż jako element dekoracyjny, wtedy tok rozumowania jest następujący. Mieszkanie jest z rynku wtórnego = używane. Więc wszystko co tam jest, jest używane. Kapcie = używane. Razem z tą nieruchomością „kupuję” używane obuwie… Trochę przerysowałam tę sytuację, aczkolwiek kapcie to rzecz bardzo osobista. Jedną z zasad home stagingu jest depersonalizacja przestrzeni, czyli wyeliminowanie z niej wszelkich przedmiotów osobistych właścicieli. Wiem, że istnieje pokusa, by pokazywać miękkie pluszowe kapcie, bo przecież wyglądają tak bardzo „cozy” , ale nie idźmy tą drogą.
Sama jestem właścicielką psa i suczki – są przekochane. Umieszczanie ich na zdjęciach, które potem trafią na portale ogłoszeniowe jest kuszącym, aczkolwiek bardzo ryzykownym pomysłem. Jest ku temu kilka powodów.
Po pierwsze: nie można zakładać, że potencjalny kupujący lubi zwierzaki. A nawet jeśli, to może woli bardziej koty niż psy. Niby niuas, ale działa na podświadomość. Po drugie: osoba zainteresowana naszym mieszkaniem może być alergikiem. Zatem gdy zobaczy na zdjęciach zwierzaki, być może całkowicie zrezygnuje z pomysłu, by zadzwonić i umówić się na oglądanie nieruchomości. Po trzecie: dorośli i dzieci mogą bać się np. psów. Mogą założyć (słusznie lub nie), że skoro pies jest na zdjęciu, to będzie również na prezentacji na żywo. A wiele osób na oglądanie nieruchomóści przyjeżdża z dziećmi. I to również może zniechęcić ich do wizyty. Kolejną kwestią nie mniej istotną jest to, że w home stagingu należy odpersonalizować daną nieruchomość. To znaczy, że na zdjęciach nie powinno się znajdować nic osobistego właścicieli. Zwierzaki są istotami bardzo osobistymi. A już na pewno nie są dekoracją.
Zwierzaki na zdjęciach sprzedających nieruchomość powodują, że zamiast poszerzać target osób zainteresowanych zakupem, niestety go zawężamy. Chyba, że taki jest zamiar. Sprzedającego mogą interesować kupcy, którzy są jednocześnie miłośnikami domowych pupili. Wtedy ok.
Co do zasady – jak mawiają prawnicy – nieruchomości przeznaczone do sprzedaży/wynajmu powinny być fotografowane w świetle dziennym. W zależności od pory roku i nasłonecznienia zdjęcia wykonuje się w odpowiednich godzinach. Fotografujemy w dzień ponieważ wtedy wnętrza prezentują się najbardziej przestronnie, jasno i zachęcająco. Jest jeden wyjątek od tej reguły. Zdjęcia w nocy robimy wtedy, gdy nieruchomości – najczęściej premium – wyglądają równie, a nawet bardziej korzystnie po zmroku Możemy wtedy pokazać piękno podświetlonego tarasu, basenu, ogrodu zimowego, oranżerii czy np. ogromnych przeszklonych ścian budynku. Oczywiście takie zdjęcia są jedynie uzupełnieniem zdjęć w świetle dziennym.
Jeśli nie bardzo wiadomo, czy coś będzie wyglądać dobrze czy karykaturalnie, polecam prosty test. Test na logikę.
Czy w normalnym życiu stawiamy obrazki na podłodze? Nie, nie stawiamy. To dlaczego dekorujemy w ten sposób mieszkania na sprzedaż? Już nie wspomnę o tym, że ten zabieg obniża optycznie wysokość pomieszczenia. Uwaga: jeden wyjątek – mieszkania-pracownie artystyczne. Wtedy obrazy na ziemi i w innych dziwnych miejscach są usprawiedliwione, jeśli oczywiście targetem czyli kupującym jest artystyczna dusza.
Czy w normalnym życiu stawiamy roślinki w doniczkach pod wanną, na dywaniku? Nie. Chyba, że ktoś lubi sobie wdepnać w kwiatek po kąpieli. 😮
Czy w normalnym życiu stawiamy miskę z owocami na podłodze, w korytarzu przy wejściu do pokoju? (!) Sami sobie odpowiedzcie na to pytanie. A takie zdjęcia widuję w ogłoszeniach. I nie są to ogłoszenia osób sprzedających prywatnie (oni na takich niuansach nie muszą się znać). Są to zdjęcia na stronach biur nieruchomości, które zapewniają, że „robią home staging”. Pozostawię to bez komentarza.
Taca z jedzeniem albo laptop na łóżku w sypialni. Tak, wiem. Jemy w łóżku, pracujemy w łóżku itd. Tutaj zdania nawet wśród profesjonalistów są podzielone. Jedni twierdzą, aby nie mieszać funkcji danych pomieszczeń. Czyli jadalnia/kuchnia służy do spożywania posiłków, a pracować powinno się w osobnym gabinecie/na biurku. Czyli taca z jedzeniem jest zgodnie z tą szkołą – błędem. Z drugiej strony home staging ma za cel stworzenie takiej atmosfery domu, by nabywca poczuł, że chce tam zamieszkać. I wizja „śniadania do łóżka” może działać mocno na wyobraźnię kupującego. Natomiast nadal uważałabym, co stawiamy na tej tacy. Zapalone, wysokie świece plus kot to już chyba za dużo. Oczami wyobraźni widzę jak dochodzi do nieszczęścia. 🙂
To nie jest stricte błąd dotyczący samego przygotowania nieruchomości, a raczej błąd obietnicy, która może nie zostać spełniona.
Home staging to narzędzie marketingowe, a nieruchomość jest tutaj produktem. Jak każde narzędzie powinno pomóc osiągnąć określony cel. Jaki? Sprawienie, że potencjalny klient zainteresuje sie ofertą na tyle, że zadzwoni do sprzedającego (właściciela lub pośrednika). I to jest pierwsze zadanie jakie ma spełniać home staging. Dopiero drugim celem – choć nie mniej ważnym – jest finalizacja samej transakcji. Jeśli słyszymy, że po zrobieniu home stagingu jest pewność, że „nieruchomość wynajmie sie w 1 dzień albo sprzeda w 3 dni” – bądźmy czujny. To prawda home staging pomaga sprzedawać, przyspiesza czas sprzedaży oraz podnosi wartość nieruchomości, ale nigdy żaden profesjonalny home stager nie da gwarancji na to, w ile dni sprzeda się nieruchomość. Dlaczego? Wcale nie dlatego, że osoba która robi home staging wykona go niepoprawnie. Powód jest znacznie bardziej prozaiczny. Finalizacja transakcji zależy od bardzo wielu obiektywnych i subiektywnych czynników. Wtedy nawet najlepiej zrobiony home staging nie pomoże.
Oto niektóre z takich czynników:
- sprzedający wycofuje się z transakcji, zmienia zdanie i nie chce już sprzedać mieszkania
- kupujący nie otrzymuje finansowania w banku
- kupujący wycofuje się z transakcji – znalał ofertę, która lepiej spełnia jego oczekiwania
- kupujący i sprzedający nie polubili się wzajemnie i nie chcą współpracować
- cena oferowa nieruchomości w żaden sposób nie przystaje do realiów rynkowych i jest mocno zawyżona
- tzw. trudna nieruchomość do sprzedania – np. komplikacje w księgach wieczystych itp.
- lokalizacja, sąsiedztwo lub funckjonalność nieruchomości pozostawiają wiele do życzenia – np. 5 piętro bez windy albo brak dobrej drogi dojazdowej
Home stager to nie jasnowidz i nie może powiedzieć w ile dni nieruchomość się sprzeda lub wynajmie.
W marcu 2022 r. powstało Ogólnopolskie Stwarzyszenie Home Stagerów, którego celem statutowym jest stanie na straży wysokiej jakości działań w zakresie home stagingu.
Jeśli zatem chcesz robić home staging, rób go prawidłowo – unikaj wspomnianych błędów. Dbajmy o wysoką jakość home stagingu w Polsce!
Artykuł powstał przy współpracy z Home For Me.
*zdjęcia pochodzą z serwisów: fb, instagram, pinterest